Rozdział 14 Nadzieja


Uśmiechnąłem się lekko, spoglądając na przestraszoną twarz cherubinka. Bał się mnie, albo raczej kary, którą mu wyznaczę. Jego oczy były przepełnione bólem, a ich złocisty kolor wyblakł, jak stara, bezużyteczne kartka papieru. Przejechałem paznokciami po aksamitnym  oparciu tronu, mojego tronu, stojącego na marmurowej posadzce w kryształowej grocie. Obok mnie stał malutki stoliczek, a na nim otoczona ze wszystkich stron poduszkami, leżała szklana kula. U moich stóp rozpościerał się wielki, czerwony dywan, ciągnący się aż do wyjścia z jaskini. Po jego bokach stały kryształowe filary, a przy każdym z nich czuwało dwoje aniołów. Tak, nareszcie doszedłem do władzy. Miałem pod sobą zastępy aniołów, i już nikt nie może stanąć mi na drodze. Z taką potęga w dłoni, nie ma szans nawet sam Lucyfer ze swoją armią demonów i wygnańców. W końcu stałem się Bogiem. Jestem niepokonany, wszechmogący  i potężny.
Podniosłem rękę dając znak stojącemu nieopodal strażnikowi. Ten zaś natychmiast staną obok mnie.
- Więc mnie zawiodłeś, Tarninie – zwróciłem się do skulonego cherubina – Czy wiesz jaka kara grozi za twoje poczynania?
Anioł przełknął głośno ślinę, i spuścił nisko głowę.
- Śmierć – wyszeptał, a z jego dużych oczu popłynęły dwie duże łzy.
Uśmiechnąłem się jeszcze szerzej, podnosząc dłoń ku górze.
- Tak, śmierć.
W tej samej chwili, stojący obok mnie strażnik wyciągnął miecz i jednym szybkim susem znalazł się przy skazańcu. Ostrze przecięło powietrze. Po chwili ciało cherubina opadło bezwładnie na ziemię, a jego malutka główka poturlała się w stronę mojego tronu. Zobaczyłem krew, dużo krwi rozlewającej się po marmurowej posadzce. O dziwo moje serce zaczęło szybciej bić. Nie wiem czy z obrzydzenia, czy z wielkiego podniecenia całą tą sytuacją.  Raczej to drugie.
Strażnik klękną na prawe kolano i schylił nisko głowę.
- Coś jeszcze mój panie?
Spojrzałem na niego leniwym wzrokiem i machnąłem ręką.
- Posprzątaj ten bałagan  - warknąłem.
Anioł otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć, jednak widząc  wymalowaną na moje twarzy irytację zrezygnował i odszedł cichutko.
Odprowadziłem go wzrokiem do drzwi i wybuchnąłem gardłowym śmiechem. Byłem, sam nie wiem-szczęśliwy? Nie, to byłoby złe stwierdzenie. Szczęśliwy może być człowiek, istota słaba i krucha, która może odczuwać emocje. Ja byłem raczej usatysfakcjonowany. Tak, to zdecydowanie lepsze określenie mojego stanu. Usatysfakcjonowany…
- Możecie już obydwoje wyjść , i tak was widzę – krzyknąłem, a widząc minę  Gabriela i Kateriny wychodzących zza roku jaskini, zacząłem się śmiać jeszcze głośniej .
- Nie powinieneś tego robić – sykną Gabriel, krzyżując ręce na piersi.
- A niby czego?- uśmiechnąłem się szyderczo do archanioła, cmokając oczy tym ustami – A już wiem! Tego – wskazałem palcami na ciało cherubina, jednocześnie ziewając przeciągle – Zasłużył sobie.
- Niby czym? – zapytała Katerina, nie spuszczając ze mnie swoich zimnych jak lód oczu -  To był przypadek, że go zauważyli…
- Przypadek, to takie ludzkie słowo – syknąłem.
Anielica zagryzła mocno wargi spuściła wzrok. Gdyby nie to, że stała z Gabrielem pewnie bym ją zabił, za tą jej bezczelność. Już dawno powinienem to zrobić.
- Nie możesz zabijać swoich pobratyńców za takie błahostki.  To nie jest zgodne z naszym kodeksem.
- Kodeksem?  - warknąłem.
Archanioł pokiwał głową. Wbiłem w niego mordercze spojrzenie, doszukując się choć grama zrozumienia. Nie znalazłem go. Zamiast niego zobaczyłem wielką pewność siebie i dumę.
Wstałem z tronu i powoli podszedłem do aniołów. Moje szare skrzydła rozłożyły się, rzucając przede mną mroczny cień.
- Kodeksem powiadasz, bracie – syknąłem mu do ucha, wbijając wzrok w przerażoną Katerinę – Kodeks to ty sobie możesz wsadzić w tyłek. Kodeks był za czasów Jego. Teraz to ja dyktuję zasady.
Poczułem ja Gabriel się spina. Uśmiechnąłem się lekko, podchodząc do Kateriny. Powoli przejechałem palcem po jej ramionach, wywołując u niej dreszcze. Delikatnie musnąłem ustami jej ucho.
- Zostaw mnie – powiedziała drżącym głosem.
Uśmiechnąłem się lekko, zatrzymując dłonie na pozostałościach po jej złotych skrzydłach.
- Jeżeli tak ładnie mnie prosisz, siostrzyczko – oderwałem dłonie i spojrzałem w jej zimne oczy. Zobaczyłem w nich wielkie obrzydzenie. Uniosłem rękę i wymierzyłem jej mocny policzek. Dziewczyna zatoczyła się i upadła, trzymając dłoń w miejscu, gdzie przed chwilą została uderzona. Z jej wargi popłynęła strużka szkarłatnej  krwi. Podszedłem do niej szybko i mocno chwyciłem ją za włosy, przybliżając tym samym do siebie nasze twarze.
- Nigdy nie patrz na mnie w ten sposób – wycedziłem przez zęby, rzucając nią o najbliższy filar.
Dziewczyna upadła z głośnym hukiem na podłogę, zwijając się w mały kłębek. Jej krótkie blond włosy były posklejane krwią, wydobywającą się z jej rozciętej skroni.
- Zostaw ją – krzyknął Gabriel i ruszył w  kierunku poobijanej Kateriny. Chwycił dziewczynę podniósł nad ziemię. Z ust anielicy wydobył się cichy jęk. Archanioł wbił we mnie swoje błękitne oczy. Na jego umęczonej twarzy widniał smutek i wielka troska o los innych. Rozbawił mnie to mocno. Posłałem w jego kierunku jeden ze swoich sarkastycznych uśmieszków, na co Gabe skrzywił się.
- Dlaczego to robisz? – szepnął spuszczając wzrok.
Uniosłem lekko brew. Dobrze znał odpowiedź na to pytanie. Chciał mnie testować, zawsze tak robił. Jednak nie tym razem. Teraz to ja jestem górą.
- Dla władzy  - wysyczałem wprost do jego ucha.
Odwróciłem się na pięcie i powoli zacząłem zmierzać w kierunku mojego tronu. Po drodze zatrzymałem się przy ciele cherubina. Ukucnąłem przy nim na chwilę, zanurzając palce w jego szkarłatnej krwi. Po moim ciele przeszedł przyjemny dreszczyk.
Nagle usłyszałem krzyki przerażonych strażników.
- Michale! Panie! Oni tu idą!
Wstałem powoli i spojrzałem w oczy Aro.
- Kto?
Anioł otworzył szeroko oczy, a jego skrzydła złożył się . Klękną przede mną, spuszczając nisko głowę.
- Armia panie. Armia Lucyfera stoi pod naszymi murami.

……
Tristan

Zgromadźcie armię, jak za dawnych czasów i ruszcie na niebo z pełną mocą. Pamiętajcie jednak. Waszym wrogiem jest Michał nie Bóg. Bądźcie ostrożni, nie podejmujcie decyzji w gniewie, a na pewno zwyciężycie.

Łatwe rozkazy. Takim mianem określił Lucyfer słowa wypowiedziane przez nieznajomą. Proste zadanie, takie według niego ono było. Prawda była jednak zupełnie odwrotna. Zebranie armii zabrało nam jeden tydzień. Wyposarzenie jej w broń i potrzebny ekwipunek – kolejny tydzień. Trzeci tydzień upłyną na dzieleniu oddziałów, oraz wybór dowódców.  Czwarty zaś – nie warto mówić. Po upływie miesiąca wyruszyliśmy z piekła. Nasza armia składała się z dwustu tysięcy żołnierzy, pięćdziesięciu tysięcy smoków, oraz drugie tyle różnorakich potworów. Czuwało nad nimi aż trzydziestu dowódców, oraz Lucyfer we własnej osobie. Pan piekieł nie ukrywał swojego zadowolenia. Tylko raz udało mu się zdobyć tak wielką armię, tylko że tym razem miał zamiar nią wygrać. Jego wielkie ego rozprzestrzeniło się na połowę wojska, dzięki czemu żołnierze byli niemal stuprocentowo pewni, że z tej wojny wyjdą zwycięsko. Byli jednak tacy, którzy myśleli że to szaleństwo, i już przed samym wyjazdem zostawiali swoim rodzinom spadki.  Niektórzy szli tam z przekonaniem, że już nigdy nie ujrzą piekła. Jednym, z nich, byłem ja. Tak, skazałem siebie na straty.
Spojrzałem na lecącą niedaleko mnie Serinę. Jej twarz wykrzywiał grymas niezadowolenia, a podkrążone oczy świadczyły o wielu nieprzespanych nocach. Włosy miała w wielkim nieładzie, co zdarzało jej się bardzo rzadko. Jednak najbardziej zadziwiał mnie jej strój. Zamiast swojego obcisłego, czarnego kombinezonu, założyła zwykłe jeansy i luźną białą koszulę. Pod spodem miała lekką kolczugę.
- Jak się trzymasz? – spytałem się jej podlatując bliżej.
Dziewczyna spojrzała na mnie i posłała mi wymuszony uśmiech.
- Nie jest źle. Dawno nie latałam na Psotce  - mówiąc to poklepała po grzbiecie swojego kremowego smoka – Jednak martwię się. Nie tylko o Ari, ale też o Petera. Zniknął bez żadnego śladu, jak ona.
- Myślisz, że to nie przypadek?- zapytałem lekko unosząc brew.
Dziewczyna pokręciła głową i skupiła wzrok na uprzęży.
- Nie wydaje mi się – rzekła powoli – Bardziej prawdopodobne jest, że spotkamy tego chłopaka na granicy Nieba. Myślę – a raczej jestem pewna, że on poszedł szukać Ari na własną rękę.
Zamyśliłem się na chwilę. Rzeczywiście całkiem niedawno też rozważałem tą kwestię, jednak szybko odrzuciłem ten pomysł. Peter nie byłby tak lekkomyślny, aby pójść i ratować Ariannę na własną rękę, a zwłaszcza że nawet nie wiedział gdzie jej szukać.
- Sam nie wiem – szepnąłem, ocierając palcami spływający mi z czoła pot – On raczej nie jest typem bohatera.
Serina wbiła we mnie mordercze spojrzenia  i wymierzyła mi mocnego policzka. Złapałem się za niego, klnąc pod nosem.
- On jest zakochany ty ośla pało! – wrzasnęła dziewczyna, przykuwając tym samym uwagę paru jeźdźców – Zrobi dla niej wszystko, nawet jeżeli to będzie głupie i lekko myślne.
- No ok, ok – krzyknąłem nadal pocierając bolące miejsce. Dziewczyna zagryzła mocno wargi i znów spojrzała w pustą przestrzeń .
Była niespokojna, nawet bardzo. Mój policzek był tego niezbitym dowodem. Nie zdarzało jej się to za często, więc w głębi ducha odczuwałem satysfakcję.  Jednak ta druga część mnie aż wrzała z niepokoju o nią. W gniewie, czy rozkojarzeniu dziewczyna popełniała błędy, a to mogło się dla niej skończyć tragicznie. Nagle w mojej głowie pojawił się obraz Seriny, przeciętej mieczem jakiegoś anioła. Szybko odgoniłem od siebie te myśli i skupiłem się na prowadzeniu smoka. Martwiłem się o nią,  o Ari i o Petera. Martwiłem się o wszystkich, lecz nie o siebie.
- Mam złe przeczucia – rzekła dziewczyna.
Spojrzałem na nią spode łba. Miała lekko zmarszczone brwi oraz przymknięte oczy. Jej włosy powiewały na wietrze, odkrywając długą bliznę na jej szyi. Ślad po ognistym mieczu.
- Ja też, Ale myślę ze…
W tym samym momencie jakiś żołnierz z pierwszego szeregu wrzasnął na cały głos.
- GRANICA! SZYKOWAĆ SIĘ DO ATAKU!
Westchnąłem i uśmiechnąłem się lekko.
- Zabawę czas zacząć – powiedziałem do siebie i wraz ze swoim smokiem zanurkowałem w dół.


…….



Uchyliłam lekko jedno oko i spojrzałam w pustkę przede siebie. Wydawało mi się ? Nie możliwe. Dałabym sobie głowę uciąć, iż przed dosłownie sekunda usłyszał odgłos rogu. Ba, nie byle jakiego rogu. Był to dźwięk zagrzewający do walki moich pobratyńców. To odgłos zwiastujący przybycie armii szatana. Mój ratunek nadchodzi.
Uniosłam się lekko na łokciach, jednak prawie natychmiast tego pożałowałam.  Moje ciało przeszył ból, towarzyszący mi przy każdym ruchu. Zaklęłam cicho i skupiłam całą swoją wolę na uniesieniu swojego ociężałego ciała. Po wielu próbach stanęłam na rozdygotanych nogach. Oparłam się o najbliższe drzewo, sapiąc ze zmęczenia. W ciągu tej niewoli moja sprawność fizyczna spadła do poziomu zero. Było to skutkiem leków, które dostawałam od Michała, oraz mojej zaawansowanej ciąży. Czułam się chora i bardzo słaba. Opadłam na kolana, jęcząc przy tym z bólu, który nagle pojawił się w moim podbrzuszu. Moje dziecko dawało o sobie znać. Było bardzo żywotne. Co chwila zmieniało pozycje lub kopało mnie dla zabawy. Z jednej strony bardzo się z tego cieszyłam, no bo w końcu urodzę zdrowe maleństwo. Jednak moja druga połówka wrzała z wściekłości i z wielką niecierpliwością czekała na moment rozwiązania, który mógł nastąpić niemalże w każdej chwili.
Znowu usłyszałam dźwięk rogu, a kąciki moich ust drgnęły lekko, unosząc się ku górze. Skupiłam w sobie pozostałości mojej mocy. Po chwili w mojej dłoni pojawiła się zielona kulka wielkości malutkiej piłeczki kauczukowej. Spojrzałam na nią z zaciekawieniem, przekładając ją pomiędzy palcami.
- Leć maleńka, i przynieś mi szczęście – szepnęłam i z całej siły cisnęłam piłeczkę w dal.
Kulka z łatwością przeleciała przez ochronna barierę, mknąc z zawrotną prędkością w stronę oddziałów demonów.
Poczułam jak odpływają ze mnie wszystkie pozostałe mi siły. Oparłam głowę o chropowatą korę drzewa i powoli zamknęłam swoje zmęczone oczy. Od bardzo długiego czasu, poczułam się szczęśliwa. Moje usta nadal były wykrzywione w lekkim uśmiechu, co mi wcale nie przeszkadzało. Było mi dobrze. Można nawet powiedzieć, że czułam wielką ulgę. Jakby ktoś zdjął mi z ramion ogromny ciężar.  Powoli zaczęłam odpływać w wołającą nicość. Ostatnim moim  wspomnieniem był głośny wrzask demonów, oraz donośny dźwięk rogu zwycięzcy dochodzący z niedaleka. Wtem zasnęłam z wielkim uśmiechem na twarzy.

……

Witam kochani. Na samym początku przepraszam za tak wielkie opóźnienia. Pewnie sami wiecie…szkoła, poprawki itp. Jednak nie to było powodem opóźnienia, tylko ponowny brak weny. Nie wiem co się ze mną dzieje. Notka jest jaka jest. Możecie mnie przekonywać co do jej 
‘’doskonałości”, tylko że  nic tym nie wskóracie. Według mnie jest ona do kitu, a wstawiłam ją ponieważ miałam bardzo duży poślizg. Następny rozdział nie wiem kiedy wstawią, ale możecie się go spodziewać 22.06
To tyle z mojej strony. Zachęcam do szczerego komentowania i pozdrawiam serdecznie.

11 komentarzy:

  1. Ojejku...świetne to! Nie wiem gdzie ty masz głowę aby myśleć inaczej... Jak zwykle wypadło to niesamowicie. Żal mi troszeczkę tej Kateriny....mocno ją Michał
    - On jest zakochany ty ośla pało! – wrzasnęła dziewczyna, przykuwając tym samym uwagę paru jeźdźców – Zrobi dla niej wszystko, nawet jeżeli to będzie głupie i lekko myślne. -zarąbiste !!!!
    poturbował. Pisz szybciutko :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Eeee tam, mi się podobał : D wróg niebezpieczny, Ari uciekła...a przynajmniej tak mi się wydaje, bitwa się rozpętała. O i tu mam pytanie, czy oni ja już wygrali, czy jej opis będzie w następnej notce? Bo lubię sceny walk, więc i u siebie takowe planuję. Tak więc czekam na następny rozdział. A i chyba pomyliłaś się z datą, bo dziś mamy 17.06 więc to trochę nierealne dodać rozdział 12.06, chyba że umiesz cofać się w czasie xD
    Pozdrawiam i życzę szybkiego powrotu weny : )

    OdpowiedzUsuń
  3. Taka malutka pomyłka za którą bardzo przepraszam. Pisałam ten rozdział bardzo późno i chyba spojrzałam na zły kalendarz. Odpowiadając na twoje niektóre pytania....ari jeszcze nie uciekła, ale wkrótce już opuści niebo. Niestety, sceny walki jako takiej pomiędzy wojskami nie planowałam...ostatecznie jakieś urywki. Reszty się dowiesz e następnym rozdziale i coś mi podpowiada iż będziesz zaskoczona ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ulala...zajebiste. Rozwaliłaś mnie na łopatki ;) czekam na neksta i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Hejka ! Przepraszam że tak późno komentuję, ale przez ostatnie dni miałam czyste urwanie głowy...Notka jest dobra, chociaż według mnie za mało się w niej dzieje. Chyba zbliżamy się do końca tej historii, z czego nie jestem zadowolona. To zachowanie Michała mocno mną wbzurzyło. Byłam zła, smutna a w pewnym momencie nawet poleciała mi łza. On jest taki...po prostu zły! Szkoda mi bardzo Kateriny, która najmocniej ucierpiała przez tego dupka. Dlaczego Gabe nic nie zrobił? Mógł chociaz ją obronić zanim walnęła o ścianę z pełnym impetem. Smutecek :( .
    Kolejnym zaskoczeniem dla mnie było zachowanie Seriny. Na samym początku opisywałaś ja jako nieugiętą, zarozumiałą i czasami nawet arogancką kobietę, a teraz pokazałaś ją z zupełnie innej strony : jako czułą, zmartwioną...Dosłownie jak inna osoba. Mi osobiście to pasuje, ale nie wiem jak innym...Szczerze mówiąc mam lekką madzieję że wróci do swojego dawnego stanu. Ma być wredną, strasznę jędzą!!! Ale tyw wiesz lepiej, a zważając na powagę sytuacji myślę że nawet jest lepiej, jak się tak zachowuje...może ta sytuacja ją odmieni :)

    Jedna rzecz która mnie ciekawi...Masz zamiar kontynułować tę opowieść? Mam nadzieję że tak, bo się w nią wczułam :)

    Pisz szybciutko kolejną notke, bo jestem strasznie ciekawa dalszego rozwinięcia....
    Pozdrawiam Sasa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam, że piszę z anonima, ale znowu zapomniałam hasła.....

      Usuń
  6. Podoba mi się bardzo!!!! Jestem wręcz zachwycony
    Pozdrawiam :D


    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo fajny rozdział. Muszę nadrobić zaległości i przeczytać wszystkie poprzednie rozdziały.
    Masz fajny styl pisania, dzięki temu szybko udało mi się przeczytać ten rozdział.
    Na Twoim blogu pojawiają się fajne imiona. Mam nadzieję, że się nie obrazisz jak podkradnę Ci z 2 imiona do mojego opowiadania. ;)
    Znalazłam w jednym miejscu brak przecinka, ale jak na taak długi tekst do bardzo, bardzo mało. ;D
    Życzę dużo weny. ;)

    Zapraszam do mnie - igrzyska-amy-moore.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Jejciu,jejciu świetne. Po twoich kilku słowach stwierdzam że jesteś pesymistką...to naprawdę jest dobre :) Pisz szybko.
    Weny życzę <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Dawno mnie tu nie było..musiałam nadrobić ze 2 rozdziały, ale to może i lepiej :) Jak zwykle zachwycając i mocno zaskakujące. Ale gdzie jest Peter?? Główkuję i główkuję ale nie mogę nic wymyśleć. Mam prośbę....weź dupę w troki i napisz szybko ten rozdział, bo jak nie to jak matulę kocham znajdę cię i zatłukę! To tyle
    Weny życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Cudo....Nie potrafię wyrazić jak bardzo mi się to podoba. Cała ta historia jest bombowa... Kocham Serinę, a raczej jej zachowanie bo nie jestem lesbijką..Pisz szybko :)

    OdpowiedzUsuń