Rozdział 13 Wizyta z niespodzianką





-GDZIE ONA JEST!!??- wrzeszczał na cały głos Lucyfer.
Od ponad dwóch tygodni całe piekło drżało pod wpływem głosu swego Pana. Każda nawet najmniejsza istota mieszkająca nieopodal zamku chowała się w koncie ze strachu o własne życia. Ulice miasta były puste jak nigdy dotąd. W promieniu około trzech kilometrów nie było widać ani jednej  żywej duszy. Tylko lekki wiatr przechadzał się powoli, zamiatając z krużganków stare śmieci, rozrzucając je po pustej drodze.
Nie wiadomo co się stało z Ari i na razie nie zapowiadało się na jakie kolwiek wyjaśnienia. Ostatnim razem widziano ją z Ianem, a następnego dnia już jej nie było. Zniknęła, rozpłynęła się w powietrzu  nie pozostawiając po sobie nawet najmniejszego śladu. Najpierw nikt się tym nie przejął. Ona zawsze znikała po bitwie w celu uporządkowania myśli. To był jej stary nawyk, jeszcze ze średniowiecza kiedy uczestniczyła w krucjatach podając się za wędrowną wdowę. Jej spowiednik jako pokutę kazał jej odbyć ze sobą dialog, mający na celu uporządkowania jej chaotycznych myśli i zbicia ich w jedną całość. Dziewczyna niechętnie podjęła się tego zadania, jednak po paru próbach stwierdziła że wcale nie jest to takie złe. Pozwalało jej to odpłynąć, oczyścić swój umysł, a co najważniejsze  uspokoić swoje sumienie.  Dziwne, ale nigdy nie mogłem tego pojąć i na każdy możliwy sposób starałem się jej zakłócić spokój. Kpiłem z niej, dokuczałem na każdym kroku. Zdarzyło mi się nawet podnieść na nią głos. Jednak cały mój trud schodził na marne. Ari pozostawała niewzruszona i  kontynuowała swój monolog.
Wszystko znacznie się skomplikowało, kiedy dziewczyna nie pojawiła się na porannej odprawie. Cały zamek zaczął trzęść się od nadmiaru plotek, wywołując tym samym wściekłość swego Pana. Rozwścieczony Lucyfer wtargnął do pokoju swojej siostry, z zamiarem rozwalenia go w drobny mak. Jednak gdy tylko przekroczył próg jej drzwi stanął jak wryty. Pomieszczenie wyglądało jakby przeszło przez nie tornado. W powietrzu unosił się silny zapach dymu i gnijących zwłok.  Na podłodze walały się szczątki krzesła, luźne kartki i strzępy ubrań dziewczyny. Jej wielkie łoże było lekko przypalone i całe w pierzu, wypadającym z jej poduszek. Dotychczas piękne i czyste jak łza ściany były pokryte czarną sadzą oraz czerwonym płynem, przypominającym krew.
Zaraz po nim do pokoju wbiegła Alexis a tuż za nią zrozpaczona matka Arianny. Z ust starszej pani wydobył się cichy jęk. Zakryła dłonią usta i runęła w tył. W ostatniej chwili udało mi się do niej podbiec i złapać ją tuż nad ziemią. Spojrzałem na Lucyfera wyczekująco. Jego czarne oczy penetrowały pomieszczenie, doszukując się wyjaśnienia, jakiejś marnej wskazówki oznajmiającej mu co tu zaszło. Na próżno. W końcu zaszczycił mnie spojrzeniem, a jego oczy zmieniły barwę na niespotykanie jasny odcień szarości.
- Znajdź ją i znajdź tego który to zrobił – syknął i wyszedł łapiąc pod ramię swoją zrozpaczoną żonę.
 Od razu zabrałem się do pracy. Postawiłem do pionu najlepszych żołnierzy piekła i wysłałem ich na zwiady. Każdy z oddziałów miał przeszukać jeden kawałek piekła. Zadanie na pozór proste, jednak w rzeczywistości bardzo pracochłonne. Ostatecznie musiałem dać im więcej czasu na poszukiwania. Przez ten okres starałem zachować zimną krew. Cały czas miałem wielką nadzieję, że Ari pojawi się w drzwiach i jak zwykle potarga mi włosy śmiejąc się przy tym głośno. Potem rzuci jakiś suchy tekst i wszyscy zebrani wybuchną śmiechem. Tak, ja Tristan Ultoris po raz pierwszy w życiu miałem nadzieję. Kruchą i delikatną, ale jednak jakąś. Kiedy jednak każdy z oddziałów wrócił z niczym opuściły mnie resztki sił. Opadłem bezwładnie na fotel i ukryłem swoją zmęczoną twarz w dłoniach. Mój plan legł w gruzach, a pozostała jeszcze kwestia wyjaśnienia tego Lucyferowi. Wiedziałem że to się może skończyć nawet moją śmiercią, ale niestety musiałem zdać mu raport. Nawet jeżeli były w nim same złe wieści.
- Powtórzę pytanie – warknął rozwścieczony Lucyfer- Gdzie jest moja siostra?!
Spuściłem nisko głowę, wbijając wzrok w czubki swoich zniszczonych butów. Jeszcze chwila i wyląduję na stryczku, to pewne. Zacisnąłem mocno powieki.
- Na pewno nie w piekle – powiedziałem kierując swoje oczy na Szatana – Twoi ludzie przeczesali tereny twojego królestwa parę razy i ani jeden nie natrafił na choćby ślad bytności Arianny.
- Jedno jest pewne. Nie mogła się tak po prostu rozpłynąć w powietrzu.
Uniosłem lekko brew, zaciskając jednocześnie wargi. Wiedziałem co się teraz stanie. Karze mi jeszcze raz szukać aż do skutku. Problem polegał na tym, że ani on ani ja nie wiedzieliśmy gdzie zacząć poszukiwania. Arianna mogła być wszędzie. Jako najlepszy Łowca radziła sobie wyśmienicie w terenie, a ukrywanie swoich śladów opanowała do perfekcji. Nawet najlepsi z najlepszych mieli wielki problem aby znaleźć jakikolwiek trop, a co dopiero ja. Chyba, że to nie ona się ukrywała tylko ktoś nie chciał abyśmy ją znaleźli…
- Myślę że Arianna została porwana – mruknąłem pod nosem.
Lucyfer spojrzał na mnie zaskoczony. Założył ręce na piersi zaczął mierzyć mnie czujnie wzrokiem.
Czułem jak jego oczy przewiercają mnie na wylot, wkradając się w najciemniejsze zakamarki mojego umysłu. To uczucie było tak realistyczne, że aż bolało.
- Dlaczego tak uważasz?
- Sprawdziłem ślady na ścianach. Ta sadza pochodziła od dymu, który z kolei został wytworzony przez jakąś nieziemską istotę. A co najważniejsze – wziąłem głęboki wdech  - na pewno nie została ona stworzona przez demona. Nie zauważyłem na nich ani śladu brudu, jaki zostawiają po sobie demony. To była jakaś bardzo czysta siła. Podejrzewam, że mógłby to być anioł.
Moje policzki były niczym dwa kaloryfery. Ja sam myślałem że zaraz posikam się ze strachu. Twarz Szatana była niczym starannie dobrana kamienna maska-nie wyrażała żadnych emocji. Tylko jego oczy zdradzały jego uczucia. W jego głowie toczyła się zacięta walka, o czym świadczyły co chwila zmieniające kolor tęczówki. Kąciki jego ust drgnęły niezauważalnie.  Rozmyślał, co oznaczało że tak że wpadł na ten sam pomysł. Tylko jakie wyciągnął wnioski?
- Przypuszczam iż możesz mieć pomysł, kto byłby na tyle głupi aby porywać mojego najlepszego łowcę - ba, moją jedyną siostrę?
Zamyśliłem się na chwilę, po czym pomachałem przecząco głową.
- Nie mam. Arianna miała wielu wrogów w niebie, zaczynają od archaniołów a kończąc na zwykłych aniołach stróżach. Większość z nich miała do niej urazę.
- Czyli jak chcesz ją do jasnej kur..cholery znaleźć?! Przecież wiesz że nie mamy wstępu do nieba.
- Wy nie, ale ja tak – odezwał się cichy głos za moimi plecami. Lucyfer natychmiast zerwał się z miejsca celując w nowoprzybyłą osobę. Po chwili obydwoje staliśmy ramię w ramie, mierząc wzrokiem zakapturzoną postać stojącą kila kroków od nas.
Przez wilki kaptur nie mogłem dostrzec jej twarzy, jednak z oddali wydawała mi się znajoma.
- Kim jesteś? – warkną Szatan – Jeżeli nie chcesz skończyć jako wiórki, zdejmij kaptur i ..
- Nie jest to czas i miejsce na stawianie wymagań, bracie – rzekła zakapturzona postać i wyciągnęła dłoń przed siebie – ja jestem tylko posłańcem.
Nad jej dłonią pojawiła się maleńka, jaskrawa  postać. Po chwili usłyszeliśmy cichutki dziewczęcy głosik.
- Witam was obydwoje. Składam ci wilki ukłon Lucyferze.
- Z kim mam przyjemność-syknął Szatan powoli opuszczając dłoń.
 Malutka postać uśmiechnęła się lekko.
- Teraz to nie jest ważne. Są inne sprawy niecierpiące zwłoki, na przykład los twojej siostry.
Na twarzy Lucyfera pojawiła się mała zmarszczka, a jego jak dotąd czarne oczy przybrały barwę porannego nieba. Chyba po raz pierwszy w ciągu swojego życia widziałem go poruszonego, w stanie zbliżonym do małego szczęścia.
- Gdzie ona jest?- zapytał powoli, stawiając mocny akcent na każdą sylabę wypowiedzianych przez niego słów.
- Jest uwięziona w niebie przez archanioła Michała, dokładniej mówiąc na polach zbawienia.
Zakląłem pod nosem. Akurat na to nigdy byśmy nie wpadli.
- Po co mu ona? Nie ma innych lasek do zabawy? – warknął Szatan, lekko rozbawiony ta sytuacją.
Nie mogłem się powstrzymać i parsknąłem śmiechem.  Pan piekła zgromił mnie wzrokiem. Postać pokręciła delikatnie swoją główką.
- Jemu nie chodzi o nią, tylko o dziecko które nosi pod swoim sercem.
- CO?! – krzyknęliśmy oboje z Lucyferem po części ze zdziwienia, po części z rozbawienia.
- Jakim kurwa dzieckiem?- syknął szatan, powstrzymując mnie delikatnie ręką – Ona przecież nie ma prawa mieć teraz dziecka. Czyje ono jest?
Widziałem na jego twarzy wielki gniew, ale i zarazem jakąś ukrytą troskę. Najwyraźniej bardziej przejął się faktem, iż jego siostra jest więźniem jakiegoś rąbniętego anioła, niż fakt że ma z kimś dziecko. Czyżby nasz Pana, poczuł litość?
- To dziecko jest potomkiem jej i wyklętego. To ono będzie początkiem naszej apokalipsy.
Dopiero teraz pojąłem znaczenie słów jakie niedawno usłyszałem od Gabriela. Matko, jak mogłem być taki głupi i czekać na okazję? Widziałem co się dzieje jak zostawali sami. To była tylko kwestia czasu kiedy oni – zagryzłem mocno wargę. Po chwili poczułem w ustach kropelki swój krwi.
Zawiodłem na całej linii, ale teraz nie uda mi się tego odkręcić, a za mój błąd karę poniesie cały świat.
- Wykastruję skórwiela. Obetnę mu jaja i powieszę na tyczce jako nasz sztandar - syknął Lucyfer i szybko podszedł do drzwi.
- Na pewno nie teraz  -rzekła cichutko postać – Tam gdzie on teraz jest ty nie masz wstępu  -a widząc tępe spojrzenie Szatana dodała szybko – On odszedł i jest już pewnie na granicy nieba. Przegrałeś Lucyferze, ale możesz to jeszcze uczynić z honorem. Wystarczy że mnie posłuchasz.
Szatan zacisną mocno dłonie w pięści. Był wściekły, ale jednocześnie mocno zdesperowany. Podejmował decyzje w gniewie, nawet nie zastanawiając się nad jej skutkami. Takie zachowanie było do niego nie podobne.
W końcu rozluźnił ręce i spojrzał zmęczonym wzrokiem na maleńką postać.
- Co mam robić?

……


 Trzymałem dziecko bardzo ostrożnie, jak małą porcelanową lalkę. Starałem się je chronić, jak najcenniejszy skarb. Nie przytulałem go za mocno, ale też nie trzymałem go zbyt daleko. Bałem się że zrobię mu krzywdę. Popatrzyłem na jego malutkie rączki zaciskające się na moim jednym palcu. Musze przyznać, że jest słodki. I to właśnie mój syn.
Uśmiechnąłem się lekko i spojrzałem na roześmianą Vesę. Cała ta scenka mocną ją bawiła, a moja nieporadność doprowadzała ją do łez. Widziałem w jej wielkich oczach szczęście. Odwzajemniłem lekko uśmiech i znów zwróciłem oczy na małego.
- Hadrian.
Malec otworzył lekko oczka i mrugnął kilka razy. Na jego pulchnej twarzy pojawił się niewinny uśmieszek, ale to wystarczyło aby moje serce zabiło mocniej.
- Widziałaś? Uśmiechną się do mnie!
Vesa uśmiechnęła się jeszcze szerzej po czym podeszła do nas i objęła mnie ramieniem.
- Jest do ciebie podobny – rzekła składając na moim policzku niewinny całus – Macie te same oczy. Szkoda że Ria tu nie ma – nagle posmutniała.
Wiedziałem że temat naszej zmarłej córki jest dla niej ciężki, jednak byłem lekko zdezorientowany jej zachowaniem. Malec jakby wyczuł nasz niepokój, bo lekko zakwilił i rozpłakał się w niebogłosy. Moje próby uspokojenia go spełzły na niczym więc spojrzałem błagalnym wzrokiem na swoją małżonkę. Ona zaś lekko skinęła głową i odebrała ode mnie malca, który natychmiast się uciszył. Skrzywiłem się lekko, spoglądając to na Hadriana to na Vesę.
- Co się stało?
Kobieta popatrzyła na mnie i wskazał na przedmiot leżący nieopodal mnie na stoliku. Była to wielka koperta zaadresowana do niego. Na jej grzbiecie była pieczęć szlachecka.
Jęknąłem głucho. Kolejna misja. Szybko rozdarłem papier i szybko odczytałem list. Gdy skończyłem spojrzałem na swoją .
- Arianna została porwana – wyszeptałem  - Chcą abym dołączył się do oddziałów i pomógł w poszukiwaniach.
Vesa spuściła wzrok, a po jej policzku spłynęła łza. Podbiegłem do niej i ująłem jej twarz w dłoni, zmuszając ją tym samym, aby spojrzała mi w oczy. Uśmiechnąłem się lekko i pogładziłem delikatnie jej mokry policzek. Była taka piękna. Nawet ze łzami było jej do twarzy.
- To tylko dwa dni kochanie i wracam.
Kobieta kiwnęła głową, a kąciki jej warg uniosły się lekko. Ona tak że uniosła dłoń do mój twarzy i pogładziła mój kilkudniowy zarost. Wziąłem jej delikatną dłoń i ucałowałem ją.
- Wracaj szybko – szepnęła i nasze usta złączyły się w delikatnym pocałunku.
……

Wiele kilometrów,
tak daleko od siebie...
tak trudno powiedzieć do widzenia,
kiedy serce co innego podpowiada.
Każdy sen czasami się kończy,
kiedy niczego już nie da się skleić na nowo.
Jednak czy prawdziwa miłość może przeminąć,
zgasnąć niczym płomień świecy...
umrzeć śmiercią naturalną...
czy można o niej zapomnieć,
kiedy serce nie chce zapominać...
Choć tak daleko od siebie,
wciąż blisko i żadna chwila,
nie chce odejść w zapomnienie...

Jęknęłam czując jak malec w moim brzuchu robi gwałtowny zwrot. Przez jakieś zaklęcie moje dziecko rosło zdecydowanie szybciej niż powinno. Teraz mój brzuch przypominał co najmniej piąty miesiąc ciąży, ale od mojego stosunku z Peterem minęło zaledwie siedemnaście dni. Tyle dni w samotności, zamknięta w ciasnej klatce jak jakiś pies czy rzadki okaz zwierzęcia z cyrku. Moja forma zaczęła automatycznie spadać, przez co byłam stale zmęczona i znużona. Moje ciało zaczęło odmawiać mi posłuszeństwa, aż w końcu nawet ruch palcami sprawiał mi trudność. Jeszcze do tego malec nie dawał mi spokoju. Ciągle się ruszał sprawiając mi wielki ból. A na domiar złego byłam strasznie głodna. Jedzenie szykowane mi przez Michała było mdłe i w ogóle nie nadawało się do spożycia. Zazwyczaj dostawałam je zimne, lub w ogóle niepodgrzane, jednak czasami głód był tak wielki, że jadłam nawet to. Miałam wtedy ochotę wydrapać oczy stojącemu nieopodal aniołowi, jednak krępujące mnie łańcuchy skutecznie mi to uniemożliwiały. Byłam w kropce, wielkiej czarnej kropie na środku niezapisanego pergaminu. Cały świat zwalił mi się na barki. Nie wiem ile jeszcze wytrzymam, jednak jestem jednego pewna. Jeżeli czegoś nie wymyślę to cały świat jaki dotąd znałam zniknie, a na to pozwolić nie mogę.

…..

Oto i rozdział 13, i mam nadzieję że nie będzie on pechowy. On też był pisany bez weny, jednak myślę że jest w miarę znośny. Następny będzie lepszy, to wam mogę zagwarantować. Chciałabym go zadedykować Night Hunter, która była jedną z pierwszych osób które zaczęły regularnie odwiedzać tego bloga, za co jej z całego serca dziękuję. Pozdrawiam was :)

12 komentarzy:

  1. O Matko, świetne. Szkoda że dzieje się w nim tak mało...ale jest boskiii. Jak zwykle masz niskie mniemanie o sobie, jednak zdążyłam się do tego przyzwyczić. A poza tym trzymam cię za słowo i czekam na rozdział 14 :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojojoj, jaki face pam. Podoba mi się i wcale mi nie przeszkadz że jest krótki. Szkoda mi trochę Vesy i Dracona. To dla nich trudne, a jeszcze on musi wyjechać. SMUTECEK. Pisz szybko :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Puf! Przybyłam i jak zwykle mam zaszczyt komentować :D Nie wiem czy tylko ja mam takie wrażenie że ta histotia chyli się ku końcowi. Ja tak nie chcę! Wczułam się w tego bloga i na samą myśl że możesz skończyć pisać chce mi się płakać. Ale do rzeczy. Rozdział jak zwykle fajny. Najbardziej podobał mi się akapit z Tristanem. On jest po prostu boski...Mam nadzieję że oni szybko uratują Ari, skoro niedługo ma urodzić. Najlepszy tekst z tej notki : ,,- Wykastruję skórwiela. Obetnę mu jaja i powieszę na tyczce jako nasz sztandar"
    Wiem że powinno i być smutno, ale jak to przeczytałam to łez nie mogłampowstrzymać. Położyłam się na kanapie i śmiałam sie bez opamiętania przez ponad 10 min. Świetne. Pozdrawiam i weny życzę
    Sasa

    OdpowiedzUsuń
  4. O matko, o matko, o matko! Nie wiesz jak się ucieszyłam że dodałaś kolejny rozdział. Mówie bardzo poważnie, on jest zajebisty!!! Kocham wszyskich, Lucyfera, Tristana, Dracona, Ariannę, Vesę, a nawet malutkiego Hadrianka. Mój ulubipny tekst:"Malec jakby wyczuł nasz niepokój, bo lekko zakwilił i rozpłakał się w niebogłosy. Moje próby uspokojenia go spełzły na niczym więc spojrzałem błagalnym wzrokiem na swoją małżonkę. Ona zaś lekko skinęła głową i odebrała ode mnie malca, który natychmiast się uciszył. Skrzywiłem się lekko, spoglądając to na Hadriana to na Vesę."
    Mistrzowskie. Pisz szybko, i najlepiej z prędkością światła dodaj kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Moja dusza krwawi obficie...A gdzie się podziały pikantne scenki i pełne namiętności pocałuknki????? ....Ale tak poza tym świetne. Szybko się czyta imnie muszę siedzieć ze słownikiem w dłonie bo piszesz bardzo prostym językiem :P Skoro już prawie wszyscy podali swój ulubiony fragment, to ja nie bede gorszy : ,,Moje policzki były niczym dwa kaloryfery. Ja sam myślałem że zaraz posikam się ze strachu. Twarz Szatana była niczym starannie dobrana kamienna maska-nie wyrażała żadnych emocji. Tylko jego oczy zdradzały jego uczucia. "
    chciałbym to zobaczyć... No nic. Życze weny i takich tam innych pierół. Pozdrawiam
    Karolek

    OdpowiedzUsuń
  6. BOSSSSKIEEEEE!!! Czekam na 14 rozdział. Kocham to opowiadanie :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział 13....dodany 13 godzin temu...Mój ulubiony fragment :,,najważniejsze uspokoić swoje sumienie. Dziwne, ale nigdy nie mogłem tego pojąć i na każdy możliwy sposób starałem się jej zakłócić spokój. Kpiłem z niej, dokuczałem na każdym kroku. Zdarzyło mi się nawet podnieść na nią głos. Jednak cały mój trud schodził na marne. Ari pozostawała niewzruszona i kontynuowała swój monolog. " aulubiona postać: Tristan <3 Całe opowiadanie jest świetne i bardzo wciągające :) podoba mi się twój styl pisania. Jednak cały czas mnie zastanawia ile masz lat? Na początku twojego pisania stawiałem na 15, w środku na 16, a teraz jestem prawie pewien że masz ok. 18. Kurze...to myślenie i gdybanie w końcu mnie wykończy. A najbardziej mi się podoba ta twoje nieprzwidywalnosc. Nigdy nie wiadomo będzie dalej, a w 99% czytelnicy są mocno zszokowani. Po prostu bosko ;)to też bardzo mi się podoba w twoim opowiadaniu. Jest takie mało oklepane a wątek jest inny niż dotąd widziałem na innych blogach. Chwali ci się to i mam nadzieję że pojawi się tu jeszcze cinajmniej 100 postow :P. pisz kochana pisz

    OdpowiedzUsuń
  8. No nie no. Mam ochotę śpiewać, tańczyć i skakać z radości. Mogłabym teraz nawet ułożyć poemat na twoją cześć, jednak pewnie nie starczyło by mi miejsca....opowiadanie jak zwykle zaskakujące i łapiące za serce. Widać że twój styl pisania bardzo się poprawił i że nadal brniesz w kierunku jasnej strony mocy, przeznaczonej dla Vipów :D Oby tak dalej moja droga. Zauważyłam tylko.parę niedociągnięć, jednakże one nie uszkadzają caloksztautu tej opowieści. Ponadto....zakochałam się w Tristanie. Nie wiem dlaczego czuję do niego wielką sympatie i postawiłam go sobie jako mój ideał. Szkoda że w dzisiejszych czasach nie ma za dużo takich facetów: przystojnych, mądrych, troskliwych,kochających, przejmujących sie losem innych...istny cód świata. Krótko mówiąc..on jest booskiiiii !!!!!! Bardzo do gustu przypadł ni też Draco. Jest dla mnie przykładem idealnego męża i ojca. Szkoda mi tylko Vesy...musi być jej ciężko, no bo w końcu Draco musi ich znowu oposcic. Z drugiej jednak strony ją podziwiam, ponieważ wychowywanie dziecka w piekle musi być trudne, a zwłaszcza jeżeli jest się weteranką wojenną. Jestem ciekawa co ona czuje...
    Mój ulubiony tekst: ,,- Wykastruję skórwiela. Obetnę mu jaja i powieszę na tyczce jako nasz sztandar"
    Czytając go omal nie umarłam ze śmiechu! Mistrzowskie po prostu.
    Pisz szybko i nich wena cię nie opuszcza :D :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozdział świetny. Gdybyś nie napisała, nigdy nie uwierzyłabym, że pisałaś to na braku weny. Zastanawia mnie...hmm... wszystko? Tak bardzo chciałabym już wiedzieć, jak zakończy się historia Arianny, Petera i ich dziecka, jednak nigdy nie chciałabym, żeby to się skończyło. Ironia losu. No nic, nie pozostaje mi nic innego, jak tylko czekać na następny rozdział.
    Życzę szybkiego powrotu weny ; )

    OdpowiedzUsuń
  10. Bajeczny rozdział!
    Teksty szatana... No po prostu rozłożyły mnie na łopatki, takie świetne!
    Ari porwana przez aniołów... Ciekawe jak ucieknie mając tak szybko rozwijające się niemowlę pod sercem.
    Czekam na next i dziękuję za miły komentarz u mnie.

    dama-umarlych.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Nominuję Cię do Liebster Blog Awards ;)
    Więcej tutaj.

    OdpowiedzUsuń
  12. Wciągający blog i nieziemski rozdział. Czekam na nexta i zapraszam również gorąco do sb ;3

    OdpowiedzUsuń