Rozdział 12 To już koniec?





Oczami Gabriela

Stałem oparty o poręcz balkonu, wpatrując się w zachodzące słońce, możliwe że ostatnie światło jakie widzę. Moje włosy tańczył szybkiego walca z chłodnym wiatrem, też prawdopodobne że ostatnim. Niedługo cały świat jaki znałem, tworzyłem, kochałem zniknie, a zastąpi go wieczna ciemność. Czułem to każdym nerwem, każdą komórką swojego ciała. Koniec jest bliski.
Spuściłem głowę i zacisnąłem mocno dłonie na spodniach, może to z gniewu a może z rozpaczy. Nie wiem. Jestem w kropce rozdarty pomiędzy lojalnością do brata, a swoim czystym sumieniem. Nie wiem co robić, po raz pierwszy od stuleci nie mam planu. Czuję się bezsilny. To mnie zabije. W skrócie mówiąc nie mam już siły na nic. Walka skończona, nie ma sensu jej ciągnąć. Michał wygra, a wtedy nie będzie dla nas ratunku. Lojalni przeżyją, zdrajcy zginą. Tylko kim ja jestem? Sam nie wiem.
Nagle czyjeś delikatne dłonie podniosły moją twarz. Z wielką niechęcią spojrzałem w migdałowe oczy Kateriny. Widziałem w nich cierpienie, niewyobrażalnie wielki ból i smutek. Jej niegdyś długie loki były teraz w strzępach. Ścięła je, odmawiając tym samym pomocy Michałowi. Została za to ukarana. Straciła skrzydła, nasz najcenniejszy dar od Boga. Teraz bolało ją jeszcze bardziej. Została kaleką, na wieki umieszczoną w niebie. Stała się więźniem bez szansy na ucieczkę. Jej promienna twarz stała się blada i przepełniona rozpaczą. A jednak to ona, i tylko ona potrafiła dodać mi otuchy, pocieszyć mnie, chociaż wiedziała jak bardzo tragiczna jest nasza sytuacja. Zawsze starała się być silna i odważna, nigdy się nie poddawała, a swoją siłę starała się przelać na mnie. Była moim światełkiem w ciemnym tunelu, latarnią w pochmurną noc. Gdybym był człowiekiem powiedziałbym, że jest dla mnie aniołem stróżem. Jednak nim nie jestem, więc mogę tylko powiedzieć że jest mi bliższa niż ktokolwiek inny, nawet moi bracia. Jest jak młodsza siostra.
Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie lekko i pogładziła mój kilkudniowy zarost.
- Wszystko się ułoży - rzekła, ledwo powstrzymują drżenie swojego głosu – Zobaczysz, jeszcze będziemy się z tego śmiać.
Pomachałem przecząco głową. Dotknąłem jej dłoni i zdjąłem je ze swojej twarzy, trzymając je w delikatnym uścisku. Przygryzłem lekko wargi i spojrzałem w dal na zachodzące słońce.
- Nie tym razem – rzekłem i westchnąłem głośno -  Już za późno.
Dziewczyna uścisnęła mi mocno dłonie.
- Nie prawda-jęknęła rozpaczliwie, kręcąc głową – Zawsze jest jakaś nadzieja. Na przykład ten wyklęty. On ją uratuje-uratuje nas. Gabrielu, nie możemy zwątpić!
Mówiła to z takim przekonaniem, że z chęcią bym jej uwierzył. Jednak prawda bywa brutalna, i potrafi ranić. Przekonałem się o tym niedawno i to na własnej skórze.
- Chciałbym aby to było takie proste, Katerino. Ale wiesz, że tak nie jest. Przegraliśmy.
- Nie! -wrzasnęła dziewczyna, a z jej wielkich oczu popłynęły łzy.
Odruchowo przytuliłem ją do siebie, głaszcząc jej krótki włosy. Robiłem tak już prawie od trzech lat. Ona podtrzymywała mnie na duchu, dodawała mi otuchy i nadziei, a ja spełniałem rolę jej pocieszyciela i najlepszego przyjaciela. Byliśmy jak bliźniaki – potrzebowaliśmy swojej obecności, do wyciszenia myśli, uspokojenia i sprawnego uporządkowania ich.
- Już, cii. Nie płacz. Nie chciałem – szeptałem jej do ucha.
Dziewczyna odchyliła lekko głowę i spojrzała mi prosto w oczy.
- Nie pozwolę mu wygrać – jęknęła, ocierając swój mokry nos.
Uśmiechnąłem się do niej lekko, na co ona lekko się zarumieniła. Zawsze tak reagowała. Może to stres, albo powracające wspomnienia. Nie wiem. Nigdy się jej nie zapytałem o jej uczucia. To był dla niej zbyt bolesny temat i ja t doskonale rozumiałem. Każdy z nas kiedyś kochał, i większość z nas z tego powodu teraz cierpi.
- A co zrobisz? – spytałem się jej, lekko potrząsając nią.
Cała ona, uparta jak osioł. Nigdy się nie podda, nawet gdy sprawa już jest przegrana. Za ro ją uwielbiałem i kochałem. Właśnie to wyróżniało ją z tłumu aniołów. Jej zaciętość i wytrwałość mogła się równać z mocą ognistego miecza Michała.
Katerina na chwilę się zamyśliła. Po chwili oczy jej zabłyszczały a na twarzy pojawił się wielki uśmiech w kształcie dorodnego banana. Popatrzyła na mnie i mocno przytuliła się do mnie pozbawiając mnie tchu.
- Zejdę do piekła i porozmawiam z samym Diabłem – wyszeptała mi do ucha.

.....




Miałam taki piękny sen-a może to jednak była rzeczywistość? Byłam w raju, pięknym ogrodzie Eden wysławianym prze ludzi w pieśniach. Słońce stało wysoko nade mną . Po niebie błądziły liczne chmury, przybierające różne kształty i rozmiary. Stałam tam, ubrana jedynie w zwiewną biała tunikę, która pod wpływem lekkiego wiatru, unosiła się co chwila, odsłaniając moje blade jak śnieg nogi. Wokół mnie piętrzyły się wysokie drzewa o najróżniejszym kształcie i w najróżniejszych kolorach. Obok nich wyrastały winne krzewy latorośli oraz krzaczki z licznymi malinami i jeżynami. Pod moimi bosymi stopami  rosła zielona i soczysta trawa, tworząca wielki dywan, ciągnący się aż po krańce horyzontu.
Wciągnęłam powietrze przez nozdrza, delektując się lekkim zapachem dojrzewających wiśni i dzikich jabłek.  Moje skrzydła mimowolnie drgnęły i rozpostarły się, łapiąc wiatr. Zamknęłam oczy i lekko się uśmiechnęłam.
Zapomniałam jakie to wspaniałe uczucie być w niebie. Jak było wspaniale wznosić się nad czystymi jak łza chmurami, ścigać się z delikatnym Zefirkiem i uciekać do krainy Morfeusza pod jasnym, rozgwieżdżonym niebem. Niezapomniane doznania, a jednak tak bolesne. Na początku mojego potępienia były jak kołki przybijające mnie do krzyża cierpienia i tęsknoty, a wspomnienia z nimi związane, były jak ocet w mych ustach. Z czasem przestało to tak boleć, jednak musiało minąć parę stuleci. Znam takich, którzy dotąd żałują swoich czynów, i za wszelką cenę chcą wrócić do poprzedniego życia. Kiedy byliśmy czyści jak łza, a nasze problemy rozwiązywały się same. Gdy bez żadnych przeszkód poruszaliśmy się po zakamarkach nieba ciesząc się ze wszystkiego i z niczego. Piękne to były czasy dobrobytu i wzajemnego szacunku. Kiedy byliśmy aniołami.
Z moich oczu popłynęła łza. Szybko otworzyłam powieki i starłam ją delikatni opuszkami palców. Czułam się taka słaba i bezbronna, zupełnie jak małe dziecko bez opieki dorosłej osoby. Już dawno wyzbyłam się tych uczuć, chowając je w najciemniejszych zakamarkach swojej duszy. Jednak teraz one powracały i to z podwójna mocą. To takie ludzkie zachowanie.
Nagle usłyszałam cichy szelest za moimi plecami. Odwróciłam się szybko i stanęłam z jak wryta, nie mogąc wydusić z siebie ani słowa.
- Ty nie żyjesz – wyszeptałam, z trudem hamując  napad płaczu – Oni cię zabili.
Mężczyzna uśmiechną się do mnie szarmancko i jak gdyby nigdy nic zaczął recytować dobrze znany mi wiersz.

Na drodze donikąd
Spotkałem Anioła.
Zapytał dokąd zmierzam?
Nie potrafiłem odpowiedzieć.
Przerażająca cisza.
Serce wali jak młot.
Strach przed nicością.
Raz jeszcze zapytał dokąd zmierzam?
Usta cicho wyszeptały…
Zgubiłem się w labiryncie życia.

Jego słowa przebijały mnie jak strzały. Byłam nimi urzeczona, jak dawniej. Nic się nie zmienił.  Te same  platynowe włosy , jasne oczy spoglądające bystro w moją stronę i czerwone usta wygięte w zalotnym uśmieszku.  Mocne rysy, ciemna cera…to on bez wątpienia. Ale jak?
Rafael zaczął się zbliżać do mnie powoli, dalej powtarzając pojedyncze strofy wiersza.  Zatrzymał się dopiero wtedy, gdy nasze ciała stykały się lekko, wywołując u mnie dreszcze. Ujął moją twarz w obydwie dłonie i spojrzał mi prosto w oczy.
Było w nim coś nim niepokojącego. Jakaś niewidzialna siła kazała mi się odsunąć, jednak moje ciało odmówiło mi posłuszeństwa. Stałam tak i patrzyłam na niego jak idiotka, nie robiąc nic poza szybkim oddychaniem. Nawet moje serce zwróciło się przeciwko mnie i waliło mi w piersi jak szalone.
-Kiedy zasypiam, to Ty nie śpisz wcale- pilnujesz czujnie, czy równo oddycham, czy serce jak zegar będzie biło dalej i czy noc dokoła jest dobra i cicha… - wyszeptał.
I wtedy czar prysł. Otworzyłam szeroko oczy  i zaklęłam pod nosem. Odskoczyłam od Rafaela jak oparzona, potykając się przy tym i upadając na tyłek. Mężczyzna patrzył się na mnie ze zdziwieniem, a jego promienny uśmiech zastąpił grymas niezadowolenia. Złapał się pod boki i po przechylił lekko głowę.
- A myślałem, że jak przybiorę postać mojego świętej pamięci brata zdrajcy, to rzucisz mi się w ramiona. No cóż, myliłem się-W tym samym momencie postać Rafaela zaczęła się zmieniać. Jego włosy znacznie się przedłużyły, a oczy stały się ciemne jak u demona. Cała jego sylwetka wydłużyła się nieco, a widoczne dotychczas blizny zmieniły się w czarne tatuaże. Uniesione do góry złote skrzydła stały się szare, jakby pobrudzone sadzą. Po chwili zamiast mojego byłego ukochanego stał przede mną archanioł Michał we własnej osobie – Co zrobiłem źle? – spytał się lekko rozchylając ręce.
Wstałam z ziemi i otrzepałam się z kurzu.
- Rafael nienawidził tego wiersza. Mówił że opowiadał o ludzkich uczuciach, które powinny być nam obce. Według niego ten wiersz mówił o naszej słabości, a on nie chciał być słaby – wycedziłam, spluwając mu pod nogi – Nic się nie zmieniłeś Michale. Wciąż jesteś tym samym tchórzem, chowającym się za swoim ognistym mieczem i suknią pana Boga.
Przez twarz archanioła przebiegł cień złości, jednak znikną tak szybko jak błyskawica przecina nocne niebo. Jego twarz pozostała jak kamień, niewzruszona i niewyrażająca żadnych emocji. Właśnie taki był archanioł Michał. Jak marmur. Ukrywanie emocji było jego największym talentem nabytym podczas wieloletniej pracy u Boga.
- Tylko na tyle cię stać w tej sytuacji, wiedźmo? – warknął anioł, a na jego twarzy pojawił się grymas, przypominający nieudany uśmiech – Ja  w twojej sytuacji zachowywałbym chociaż troszeczkę pokory – widząc moją zdziwioną twarz, zaśmiał się głośno, odchylając się przy tym w tył. Gdyby nie jego rozłożone skrzydła pewnie leżałby teraz i zwijał się ze śmiechu.
Starałam się wpatrywać w niego, jednak wstręt jaki do niego czułam skutecznie mi to uniemożliwiał. Nie potrafię określić co do niego czułam. Odrazę? Nie, to zbyt powierzchowne, tak samo jak wstręt i obrzydzenie. Moje uczucie było znacznie silniejsze i bardziej odczuwalne, dosłownie jak ból. Tego nie da się opisać słowami.
W końcu odwróciłam wzrok w inną stronę, starając się opanować.
- Gdzie ja jestem?
Anioł przestał się śmiać i wbił we mnie swoje granatowe oczy, przypominające mi dwa wielkie szafiry. Nie wiem jak kiedyś mogłam uważać go za pociągającego. Teraz wydawało mi się to nie możliwe. On był czystym złem zamieszkującym niebo. Czarną plamą na skrzącym się, idealnie białym śniegu.  Istotą nie mającą dla siebie odpowiedniego miejsca. Myślę, że nawet Tartar by go nie chciał.
Michał uśmiechną się lekko i zbliżył się do mnie na odległość rozłożonej dłoni. Przez chwilę poczułam na twarzy jego zimny i cuchnący piwem oddech. Zrobiło mi się niedobrze, więc lekko zasłoniłam dłonią usta.
- W moim więzieniu skarbie – wycedził i ponownie się ode mnie odsuną.

.....
Siema ludziska! Rozdział jest dzisiaj krótki, ale przysięgam że następny będzie dłuższy. Niestety moja wena ponownie postanowiła zrobić sobie wakacje. Mam na biórku dokładnie trzynaście kartek z pierwszym zdaniem tego rozdziału i wszystkie teraz lądują w moim koszu. Jednak było warto walczyć. Rozdział jest i mam nadzieję że wam się spodoba :) Mi osobiście się wydaje, że jest średni i nie byle głópek napisałby go lepiej, ale chciałam go dodać, aby nie wypaść z rytmu. Pozrawiam was :)
 

5 komentarzy:

  1. HA! Nawet nie wiesz jak bardzo się ucieszyłem widząc kolejny rozdział. Rzeczywiście jest krótki jak na cb ale po prostu boski...Taki mroczny i wogóle. A koniec jest straszny! Ach...ta niepewność. Pisz szybko :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jezu...mam ochotę piszczeć z radości! To jest świetne. I ty tak piszesz jak nie masz weny? Dziewczyno zazdroszczę ci. Jak zwykle bosko
    Buziaczki

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział :) Zauważyłam parę błędów ale to nie ważne :) Ta cześć mimo że krótka to bardzo mi się podoba :) Zakończenie było nieźle zaskakujące :) Nie spodziewałam się, że Michał ją uwięzi.. już nie mogę się doczekać nowego rozdziału :) jestem strasznie ciekawa co będzie dalej :)
    Pozdrawia i życzę weny :D

    OdpowiedzUsuń
  4. No co ty ?! Średni ?! Jest świetny, nie widać tutaj braku weny ; ) Ciekawie się zaczyna, dziewczyna z piekła została uwięziona w więzieniu anioła, a w sumie archanioła Michała. Co za ironia ; ) Czekam na następny ; )
    Pozdrawiam i życzę powrotu weny ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej. Rozdział jak zwykle zaskakująco pozytywny i ogólnie świetny. Zauważyłam w nin trochę błędów ale przecież jesteśmy ludźmi a ten gatunek jest zaprogramowany na robienie błędów. Czekam na dalsze rozdziały :D

    OdpowiedzUsuń