Rozdział 10 cz.3



- Mam dosyć! – wrzasnęłam głośno, zatrzaskując za sobą wielkie drzwi, prowadzące do gabinetu Lucyfera.
Mój brat lekko uniósł głowę z nad stosu papierów i spojrzał na mnie leniwie.
- Czego niby? – spytał się, opierając twarz na dłoniach i mierząc mnie bacznie wzrokiem.
- Tej całej szopki z zaręczynami, tej bandy idiotów podających się za bohaterów i herosów…i ogólnie wszystkiego! Żaden z nich nie dorównuje nawet robalowi.
Lucyfer odchylił się lekko na fotelu i posłał mi jeden ze swoich sarkastycznych uśmieszków. Uniósł delikatnie brew i powiedział :
- Wymiękasz? A ja myślałem że jesteś twarda i tradycja oraz zwyczaje coś dla ciebie znaczą. Chyba się myliłem co do ciebie siostrzyczko  - ostatnie słowa mocno zaakcentował, jakby chciał podkreślić moją obecną pozycję.
Poczułam jak moje policzki zaczynają płonąć. Zacisnęłam mocno dłonie w pięści i wbiłam wzrok w podłogę. Lucyfer uśmiechną się szerzej. Moje zachowanie sprawiało mu nie małą satysfakcję. Miałam ochotę wydrapać mu oczy. Powstrzymywały mnie tylko więzy rodzinne między nami.
- Nie wyjdę za żadnego z tych kretynów – wycedziłam przez zęby i spojrzałam wprost w czarne oczy mojego brata – Nigdy.
Lucyfer zamkną oczy. Z jego twarzy zszedł wredny uśmieszek, a zamiast niego pojawił się bardzo dobrze mi znany grymas gniewu.  Jego reakcja sprawiła mi satysfakcję. W końcu udało mi się wyprowadzić go z równowagi.  Jednak gdzieś w zakamarkach mojego umysłu zapaliła się czerwona lampka, ostrzegająca mnie przed niebezpieczeństwem. Wściekły Szatan był nieprzewidywalny.
- Nie tylko wyjdziesz za jednego z nich – warkną Lucyfer i spojrzał na mnie krwiści czerwonymi oczyma – Ale i zrobisz jednemu z tych debili dzieciaka, powstrzymując tym samym tą waloną klątwę.
- Nie – wysyczałam, a spod moich dłoni wyszły dwa zielone płomienie.
Odwróciłam się na pięcie i podeszłam szybkim krokiem do drzwi. Usłyszałam jak mój brat wstaje z krzesła. Nawet z tej odległości mogłam usłyszeć jak wrze w nim cała krew.
- Ostrzegam cię, Arianno – wrzasną Szatan – Jeden fałszywy ruch, a stracisz wszystko na czym ci zależy. Matkę, twój szwadron, Petera…
Przez moje ciało przeszedł dreszcz. Zatrzymałam się w półkroku, napinając wszystkie mięśnie mojego ciała, w gotowości do użycia zaklęcia. Starałam się oddychać płytko, jednak wysoki poziom adrenaliny we krwi skutecznie mi to uniemożliwiał. Czułam się jak czynny wulkan, mogący wybuchnąć w każdej chwili, niszcząc wszystko co stanie mu na drodze.
- Chyba nie chcesz go stracić? – rzekł Lucyfer z przekąsem.
Tego było już za wiele. Właśnie w tej chwili moja cierpliwość się skończyła .Odwróciłam się szybko i cisnęłam w mojego brata kulą ognia. Magiczny pocisk trafił go w ramię, i w tym samym momencie z ust diabła wydobył się przeraźliwy krzyk, przypominający ryk umierającego smoka. Zobaczyłam w jego oczach nieokiełznaną furię i nienawiść w stosunku do mnie. Dotkną zdrową ręką swojej rany i skrzywił się z bólu, wydając przy tym długi syk.
- I tu cię mam Arianno – wycharczał przez zęby – Zapamiętaj to sobie. Ja nigdy nie rzucam słów na wiatr.
- Nie waż się go tknąć – warknęłam, jednocześnie gasząc płomienie w swoich dłoniach.
Lucyfer uśmiechną się lekko.
- Nie mam zamiaru brudzić sobie rąk jego krwią siostro. Od tego mam bliźniaków i Roderiga. Ale nie martw się. Włos mu z głowy nie spadnie, pod warunkiem że poślubisz jakiegoś z tych herosików. Obojętnie jakiego. Może to być nawet ten bałwan Loki - szatan zamkną oczy i wziął głęboki wdech, krzywiąc się przy tym z bólu – Jeżeli nie zostaniesz mężatką  w przeciągu ośmiu tygodni, moi chłopcy zrobią z tym mieszańcem porządek. I uwierz mi na słowo – nie będzie ci się to podobało.
Do moich oczu napłynęły łzy, kiedy wyobraziłam sobie martwego Peta leżącego w moich ramionach. Zacisnęłam mocno zęby powstrzymując cichy jęk. Odwróciłam się od Lucyfera i wybiegłam z jego gabinetu, mocno zatrzaskując za sobą drzwi. Dziwię się, że nie wypadły z zawiasów…
Zatrzymałam się dopiero w połowie drogi do mojego pokoju, przed portretem mojego ojca. Spojrzałam w jego spokojne oczy i lekko się uśmiechnęłam. Sama nie wiem dlaczego, ale poczułam jakby był teraz właśnie ze mną i próbował mnie pocieszyć, jak robił to za czasów swojego życia. Delikatnie musnęłam portret palcami. Tęskniłam za nim, potrzebowałam jego rady. On by wiedział co zrobić, zawsze miał jakiś plan i ukrytego asa w rękawie. Zapewne teraz by mnie przytulił i wyszeptał do ucha parę miłych słów, jak to robił kiedyś. Potem zaproponowałby mi spacer, albo przejażdżkę na smokach. Cały on. Jedyne światełko na dnie tej wielkiej, czarnej dziury nie licząc mojej matki. Na samą myśl o tym uśmiechnęłam się jeszcze szerzej, a z oczu popłynęły mi dwie wielkie łzy. Zacisnęłam mocno powieki.
- Pewnie teraz powiedziałbyś mi abym kierowała się sercem – wyszeptałam, ponownie wpatrując się w oczy malowidła – Kazałbyś mi się przestać mazać i robić co do mnie należy – przygryzłam lekko wargę, odwracając wzrok – Ale co jeśli moje serce karze mi złamać słowo Lucyfera? Jego rozkaz? Czy nadal mam się go słuchać?
Niestety nie doczekałam się odpowiedzi. Wokół mnie panowała bardzo przytłaczająca cisza. Akurat wtedy, kiedy najbardziej go potrzebowałam, jego nie było. Złośliwość losu, niestety.
Odwróciłam się tyłem do obrazu i zacisnęłam mocno pięści. Otworzyłam oczy i otarłam rękawem łzy.
- Dobrze więc – rzekłam sama do siebie, uśmiechając się lekko – Będę tego żałować.
…….
Stanęłam przed drzwiami Petera. Serce waliło mi jak oszalałe, a moje policzki płonęły żywym ogniem.
- Teraz albo nigdy – szepnęłam i zapukałam do drzwi chłopaka.
Usłyszałam ciche kroki i po chwili w drzwiach staną lekko zaspany Peter. Nie czekając na jego reakcje rzuciłam mu się na szyję i pocałowałam go mocno.  Z początku mi się opierał, ale to trwało tylko kilka krótkich sekund. W końcu mi odwzajemnił pocałunek z takim samy pragnieniem, z jakim ja wbiłam się w jego usta. O matko...jak ja za tym tęskniłam. Pragnęłam go tak bardzo, że aż nie potrafię tego ująć w słowa. Potrzebowałam jego ciepła, jego bliskości, dotyku jego dłoni na moim ciele. Chciałam go całego, tylko dla siebie. On był mój, i tylko mój.
Chwilę później obydwoje padliśmy na łóżko całując się jak opętani. Szybko pozbyliśmy się ubrań, rozrzucając je na zimną posadzkę. Zaczęliśmy obdarowywać siebie nawzajem namiętnymi pocałunkami. Czułam pod sobą  bicie jego serca, idealnie współgrającego z moim.  Nasze ciała pasowały idealnie, jakby były dla siebie stworzone. Nasze dłonie sunące po ciele tego drugiego, wywołujące delikatne dreszcze rozkoszy. To wszystko razem dawało nam obydwojgu rozkosz nie z tego świata. Czułam się jak bogini w rękach nieziemskiej istoty, którą poniekąd Peter był. Byłam wyjątkowa. Jak za dawnych czasów…
Przerwałam na chwilę i spojrzałam Petowi w oczy. Po moim policzku popłynęła samotna łza.
- Kocham cię- szepnęłam i oddałam się Peterowi w całości.

…..
W tej samej chwili z nieba spadł ulewny deszcz, a czarne niebo przeszyła wielka błyskawica, rozdzierająca cienie nocy. Towarzyszyły temu liczne grzmoty i huki, a gdyby się lepiej przysłuchać, można było usłyszeć ciche jęki i lamenty. Jęki budzących się bestii i lamenty ich pierwszych ofiar. Tak oto zbudziły się uśpione przez wieki  Arkany, a ich przybyciu towarzyszyły ból i cierpienie.
…….
To koniec  dla mnie, dla świata, dla ludzi i wszystkich istot. Wszystko przeze mnie i moje uczucia. Jestem głupia, i naiwna. Dosłownie jak małe dziecko. Dbam tylko o siebie. Jestem egoistką.
Nie wiem co mam robić. Nie mam już wyboru. Jedyne co mi pozostaje to wyjść za mąż…Ale za kogo? Nie wiem. Nie chcę. Nie zrobię tego! Prędzej się zabiję, skocze z mostu albo się powieszę. Nie wyjdę za nikogo innego niż on. Tylko jego kocham. On jest moim światem, moich sensem życia. Nikogo innego nie pragnę. Nikt inny na mnie nie zasługuje. Jesteśmy dla siebie stworzeni. Tak mówi przepowiednia. Tak mówię ja. Liczy się tylko on i ….nasze dziecko.
…..
Tia…to raczej nie było niespodziewane. Jednak wcześniej czy później musiało się to zdarzyć. Wybrałam akurat ten moment, bo uważam że jezeli coś w tym opowiadaniu ma się ruszyć, to trzeba zacząć od tego. Mam tylko nadzieję że wykonanie się wam podobało. Następny rozdział będzie później, planują go na 30-31 maja. Ostatecznie może być 29. Życzę miłego czytania. Pozdrawiam :)

9 komentarzy:

  1. Jestem zły. Wchodzę i patrzę a tu aż 2 nieprzeczytane notki! Ale to chyba lepiej że przeczytałem je razem :) Miałaś rację. Wcześniej czy później musiał do tego dojść. Chociaż mogłaś udostęnić czytelnikom trochę pikantnych szczegułów :D Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. No nie no..znowu mnie wyprzedzili! A ty jesteś zła! Zniszczyłaś moje marzenia, chociaż musze orzyznać że w bardzo dobry sposób :) Z jednej strony cieszę się, że oni są w końcu razem, ale jak sobie pomyślę co z nimi zrobi Lucyfer jak się dowie...aż mi ciarki przechodzą po plecach. No nic. Mogę tylko sobie gdybać co tam wymyślisz. PIsz szybko......
    Sasa

    OdpowiedzUsuń
  3. Karolek kłania się nisko ;) Jako że jestem facetem zgodzę się z moim powyższym mówcą iż scena pozycia seksualnego dwojga bohaterów powinna zostać wzbogacona o nieco pikantniejsze szczegóły... Ale i tak jest nieźle. Rozpaliłaś moje zmysły. A całoksztatut tej hitorii mi się podoba.
    nawet bardzo.
    KAROLEK NAPALENIEC kłania sie ponownie nisko i czeka na kontynułację tej urzekającej historii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twój komentarz jest troszeczkę nie na miejscu. Oczywiście nie kwestionuję odczuć, jakich doznałeś czytając tą notkę, ale prosze o troszeczkę więcej dysrecji...Zachowaj niektóre informacje dla siebie, i wszyscy będą szczęśliwsi. Oczywiście z góry dziękuję za miłe słowa.

      Usuń
    2. Szczerze? Nie ogarniam. Jeśli chłopak lubi takie treści, takie opowiadania to dlaczego niby komentarz jest nie na miejscu? Okej, nie życzysz sobie takich tekstów, jasne, nie ma sprawy. Przynajmniej wiesz, na co zwracają niektórzy uwagę. ;P Ja też nie kwestionuję.

      Usuń
    3. Nie chodziło mi o sam komentarz, jego treść, tylko o podpis....jest troszeczkę rozbrajający i jest nie na miejscu. Oczywiście cenie sobie zdanie moich czytelników, jednak jako osoba niedoświadczona w tych sprawach nie jestem w stanie opisać tego lepiej. Oczywiście jeżeli zajdzie taka potrzeba, postaram się nieco urozmaicić ten opis, dodając jakieś szczegóły. Na razie nie widzę takiej potrzeby, jednak wezmę sobie wasze zdanie do serca i następnym razem postaram się lepiej oddać tą scenę. Pozdrawiam

      Usuń
  4. FAjne to barrrrdzzzzooo! Pisz dalej i się nie śpiesz. Byle notka była długaśna :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Przeczytałam twoje bloga jednym tchem. Ogólnie lubię blogi o takiej tematyce. Zauważyłam parę błędów. Postaraj je się poprawić :) Czekam na dalsze posty i pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetne !!!!! Matko, super. Jestem bardzo ciekawa reakcji Lucyfera jeśli dowie się o tym co się stało. No i oczywiście tego jak potoczy się cała reszta. Nawet nie wiesz, jak bardzo się ucieszyłam kiedy zobaczyłam nowy rozdział. To było takie niespodziewane, bo wczoraj też jeden dodałaś ; ) No i super, że następny też będzie już niedługo. Nie mogę się doczekać !

    OdpowiedzUsuń