Rozdział 19 Pani psycholog


- Znowu mi się śniła. Ta dziewczyna- mruknął Peter, spoglądając kątem oka na zajętego jedzeniem Tristana.
Siedzieli na stołówce już dobre piętnaście minut, a jednak żaden z nich nie odważył się nic powiedzieć. Ponura aura otaczająca ich stolik była wręcz namacalna, a parujące z nich negatywne emocje można by wyłowić do słoika i patrzeć jak stopniowo pochłaniają cząsteczki powietrza. Od czasu do czasu stawała obok nich jakaś dziewczyna, z zamiarem dosiąścia się, jednak wystarczyła chwila, jedynie rzucenie okiem na ich ponure miny, a każda uciekała w popłochu na drugi koniec stołówki, byle dalej od nich.
Od czasu obudzenia się w schowku minęły już dwa tygodnie a on nadal nie mógł pozbyć się myśli, że coś w jego życiu jest nie tak. Jakby jakaś część wielkiej układanki zagubiła się pośród innych, powodując chaos i spustoszenie w jego pozornie normalnej egzystencji. Poza tym te sny o fioletowo włosowej dziewczynie, prześladujące go niemal każdej nocy, przez które budził się zalany potem z obrzydliwym grymasem na twarzy i metalicznym posmaku w ustach- na początku myślał, że coś mu zaszkodziło. Może jakaś sałatka przygotowana przez jego matkę ciążyła mu na żołądku, i jego umysł specjalnie stworzył taką projekcję by mu dopiec za łakomstwo. Jednak kolejnej nocy było to samo. I następnej też. I następnej. I jeszcze potem. Za każdym razem ten sam sen, ta sama osoba, ta sama mroczna sceneria.
Powiedział o tym tylko Tristanowi. Nie chciał w jakikolwiek sposób jeszcze bardziej obciążać Frozy, która i tak miała mnóstwo swoich problemów, poza tym zapewne zrobiłaby z tego sprawę na pół świata. Zawsze za bardzo przejmowała się jego zdrowiem, zazwyczaj całą winę zrzucając na siebie. Nie ważne czy przyszedł z raną na kolanie, gorączką czy zwykłym katarem- wszystkiemu była winna ona i jej brak przygotowania. Nie sposób jej było wytłumaczyć, że po świecie krążą różne choroby, a kamienie czasami same wchodzą pod nogi, aby zrobić komuś na złość. Uparcie trzymała się swojej bezsensownej teorii, broniąc jej niczym lwica młodych. I weź tu przemów do rozumu takiej kobiecie!
Tristan łypnął na niego spode łba biorąc w usta ogromny kęs swojego hamburgera, po czym przełknął go nawet go nie gryząc i spojrzał na przyjaciela, wykrzywiając usta w kształt, który w pierwotnym zamiarze zapewne miał być uśmiechem, jednak w jego wersji bardziej przypominał grymas obrzydzenia. Poklepał go po plecach, jednocześnie chwytając w dłonie kolejną kanapkę, jeszcze większą od poprzedniej i wepchnął ją sobie do ust.
- Myślę, że to jakiś znak, stary- mruknął, z trudem przeżuwając jedzenie- Słuchaj, może naoglądałeś się jakiegoś filmu i ta dziewczyna wpadła ci w oko, a jako że jesteś biedny i niedoświadczony, a twoje fantazje są na poziomie ośmiolatka, to potrafisz ją wyobrazić sobie tylko wtedy, gdy zjada ci mózg.
- Brzmi jak nędzny horror-warknął Peter, strząsając rękę przyjaciela z pleców- Słuchaj, to już przestaje się robić zabawne. Nie śpię praktycznie każdej nocy wpatrując się w sufit i modląc się, by ta dziewczyna sobie poszła. Od dwóch tygodni jestem jak zombie a ty jak gdyby nigdy nic jesz drugiego hamburgera!
- No, co, jestem głodny- burknął Tristan z żalem odkładając na swoją tackę napoczętą kanapkę. Otarł serwetkę buzię, i odłożywszy ją na stół westchnął cicho, spoglądając w pustą przestrzeń przed sobą- Słuchaj, a może ty powinieneś iść do lekarza, co? Może to już jest coś poważnego, wiesz jakieś zaburzenia emocjonalne, może początek jakiejś schizofrenii albo depresji, albo jakiś rodzaj szoku pourazowego. Powiedz Frozy, ona będzie wiedziała, co z tym zrobić i może…
 - Nic jej nie powiem- przerwał mu stanowczo- Już i tak ma za dużo na głowie. Nie chcę jej dokładać zmartwień- odparł spokojnie, po czym uśmiechnął się delikatnie-Ale może masz rację. Może powinienem iść z tym do psychologa. Jak myślisz, pani Smith się nada?
Jak na zawołanie Tristan odwrócił się w jego stronę wybałuszając nań zielone oczęta.
- Mam nadzieję stary, że to pytanie retoryczne, bo jak nie to oberwiesz. Chłopie, jeśli ona się nie nadaje, to żadna psycholożka nie jest warta swojego stanowiska- krzyknął niemal natychmiast zrywając się ze swojego miejsca, przewracając przy tym krzesło, które z głośnym hukiem uderzyło o podłogę.
Wszystkie oczy zwróciły się ku nim. Nawet stara pani Manson, szkolna kucharka spojrzała na niech, uśmiechając się złośliwie, jakby zaliczyli największą wtopę w ich życiu. Kilka dziewczyn zaśmiało się cicho, przyglądając się z zaciekawieniem Tristanowi, który jak gdyby nigdy nic uśmiechnął się szeroko i ukłonił się nisko. Niczym aktor na scenie wskoczył na stolik i puściwszy kilku damom oczko dumnie wypiął pierś do przodu, nabrał powietrza i rzekł donośny głosem:
- I właśnie tak moi mili w zaledwie dwie sekundy można zwrócić na siebie uwagę. Dziękuję bardzo!

….
 
Peter spojrzał na drzwi do pokoju pani psycholog, kolejny raz z rzędu poprawiając zmierzwione blond czuprynę. Denerwował się bardziej niż przed balem gimnazjalnym, kiedy w końcu odważył się zaprosić dziewczynę do tańca, chociaż sam do końca nie wiedział czy było to spowodowane wizytą u seksownej pani psor czy może faktem, że musi podzielić się swoim sekretem dla własnego dobra z kimś, kto teoretycznie mógłby mu pomóc. Bardziej stawiał na to drugie, choć już nie raz przyłapywał się na myśli o nim i pani Smith sam na sam w jednym pokoju, i zapewne nie był jedyny.
Tak w skrócie- pani Tamara Smith, czyli dwudziestoośmioletnia psycholożka o inteligencji dorównującej jej urodzie zaliczała się do grona najgorętszych kobiet chodzących po tej ziemi. Wysportowane ciało zwieńczone owalną głową oraz okalającymi ją długimi, rudymi lokami zdecydowanie nie nadawało się dla kogoś, kto zamierzał pracować z ówczesną młodzieżą. Idealny uśmiech skradł serce już nie jednego nastolatka, a melodyjny głos potrafił zniszczyć mur otaczających najtwardszych zawodników przychodzących do jej gabinetu. Takie istoty nawet nie powinny swobodnie kroczyć po ziemi, nie wspominając już o szkolnych korytarzach. Miała wszystko, czego brakował jej rówieśniczkom, dosłownie, a jednocześnie w przeciwieństwie do nich pozostawała niedostępna dla każdego małolata z ich szkoły…
Ze świstem wypuścił powietrze zalegające mu w płucach i z udawanym spokojem zapukał do drzwi, a słysząc cichutkie proszę nacisnął na klamkę, wślizgując się do pomieszczenia.
Nie był to duży gabinet. Zbudowany na planie prostokąta o wymiarach pięć na cztery metry, pomalowany na kolor przypominający odcień dojrzałej cebuli urządzony był skromnie, nawet na standardy ich szkoły. Naprzeciw wejścia stało dębowe biurko zawalone stosami różnorakich papierów, zarówno tych ważnych jak i zwykłych śmieci zabierających jedynie miejsce na blacie. Za nim, zawieszone na ścianie wisiały półki po brzegi zapełnione dziwnymi książkami, niekoniecznie związanymi z psychologią dziecięca. Doskonale pamiętał dzień, kiedy pierwszy raz tu przyszedł i ujrzał na jednej z nich stary komiks Marvela, przykryty książką Sylvi Day. Ten obraz długo utkwił mu w pamięci i nawet teraz, po dwóch latach był w stanie wyhaczyć tą charakterystyczną okładkę spośród innych.
W prawym rogu stała beżowa, rzekomo magiczna kanapa przeznaczona dla młodych pacjentów. Jej specjalność polegała, cytując panią Smith, na wyciąganiu z dzieci negatywnych emocji i przekształcaniu ich w dobre. Brednie.
Spojrzał na psycholożkę, przygryzając lekko wargi.
- Dzień dobry, proszę pani. Przyszedłem w sprawie…
- Wiem, po co przyszedłeś Peterze- przerwała mu w pół słowa, unosząc głowę znad jakichś dokumentów.
- Wie pani?
- Tak. Tristan był tu przed chwilą i mnie powiadomił, że przyjdziesz. Nalegał na dyskrecję- dodała, wstając z krzesła i wskazując mu ręką kanapę- Usiądź. Na stojąco trudno jest szczerze rozmawiać- rzuciła siadając na kanapie, zapraszając go gestem.
Podstępna jaszczurka, przeszło mu przez myśl, kiedy podszedł do kobiety siadając zaledwie metr od niej, na tyle blisko by czuć zapach jej perfum, na tyle daleko by jej nie dotykać. Czuł się niezręcznie w tej sytuacji- nigdy nie lubił rozmawiać o swoich problemach, zresztą chyba nikt nie lubił obnażać się przed innymi.
Siedział cicho bojąc się powiedzieć coś, czego mógłby potem żałować. Dmuchnął w przydługi kosmyk włosów wchodzący mu w oczy, po czym zerknął na kobietę, ku swojemu zaskoczeniu stwierdzając, że ta nie patrzy na jego twarz jak miała w zwyczaju, a na dłonie kurczowo ściskające rąbek jego koszulki. Momentalnie rozluźnił ręce, wycierając pot w materiał jeansów. Schował je za siebie, odchrząknął i wbił spojrzenie w swoje tenisówki, starając się ukryć rumienieć powoli wpływający na jego twarz.
-, Więc…- zaczął powoli szukając odpowiednich słów do sformułowania jasnego przekazu- Mam sen. Taki sam od dwóch tygodni.
Kobieta przechyliła lekko głowę, a w jej oczach pojawiła się iskierka zainteresowania.
- Mów dalej.
- Widzę dziewczynę, bardzo ładną dziewczynę, która na mnie patrzy. A potem rzuca się na mnie- obrzucił psycholożkę speszonym spojrzeniem, po czym zgarbił się i szepnął kończąc- ona mnie zabija.
Kobieta jęknęła głucho. W jednej chwili jej twarz zbladła nadając jej niezdrowy wyraz. Posłała mu długie pełne namysłu spojrzenie, jednak ciągle milczała zapewne analizując jego słów, szukając w odmętach jej pamięci jakiegoś racjonalnego wytłumaczenia jego stanu.
- Ja wiem, to strasznie głupie, powinienem to zignorować i nie przejmować się tym…
- Nie- rzekła stanowczo wyrwana ze swojego transu- Dobrze zrobiłeś- dodała po chwili nieco łagodniej, po czym, jakby była to najnormalniejsza rzecz w świecie ujęła go za nadgarstki, wyciągając jego dłonie zza pleców. Chwyciła je obydwie zamykając je w żelaznym uścisku, jednocześnie uśmiechając się lekko.
- Peterze, czy coś ćpasz?
Jej pytanie zbiło go z tropu. Może to był błąd jednak zareagował dopiero po tym, jak przyłapał się na patrzeniu w jej wyeksponowany biust. Pokręcił głową starając się ukryć dwie wielkie plamy na jego policzkach, jednak postawa pani Smith wobec niego wcale mu tego nie ułatwiała. Była…zbyt otwarta.
- A może coś pijesz? Albo palisz za dużo tytoniu?
- Nie proszę pani. Nie piję, nie palę, nie ćpam.
- A seks uprawiasz?- Spytała się go swobodnie, mocniej zaciskając na jego rękach swoje dłonie.
Peter zachłysnął się powietrzem otwierając szeroko buzię ze zdziwienia, by po chwili szybko ją zamknąć. Jego serce zaczęło szybciej pompować krew, przez co nagle zrobiło mu się strasznie duszno.
- Oczywiście, że nie!
- Och nonsens. Nie ma się czego wstydzić, przecież wszyscy chłopcy w twoim wieku mają już ten element dojrzewania za sobą. To naturalny proces, nie musisz się go wstydzić. Popęd seksualny jest zdrowy- oderwała od niego jedną rękę, gładząc go po policzku- To nic złego, naprawdę.
- Proszę pani- zaczął powoli, starając się opanować drżenie głosu, co kolidowało z podjęta próbą powstrzymania jego rumieńców- Nie…no nie…nie kochałem się z żadną dziewczyną. Nigdy.
- I może tu tkwi problem słońce. Może potrzebujesz kogoś do kochania- rzekła, przybliżając zmniejszając między nimi odległość- Zmieniłeś się Peterze, wydoroślałeś. Widzę w tobie mężczyznę. Mógłbyś mnie mieć gdybyś tylko zapragnął- położyła mu dłoń na nodze, jednocześnie drugą chwytając go mocno za kark- Mogę być twoja Peterze- mruknął zmysłowo owiewając jego twarz zapachem wanilii- teraz, w tej chwili na tej kanapie. Jedno twoje słowo i jestem twoja.
- Proszę pani!- Krzyknął, z wielkim trudem wyrywając się z jej uścisku i celując w nią palcem- takie zachowanie nie jest na miejscu….
I właśnie w tej chwili, kiedy na nią wskazał ciało kobiety rozprysnęło się na wszystkie strony, a jego szczątki przykleiły się do każdego przedmiotu w gabinecie. Ostry odór krwi zmieszany z jakąś dziwną, gnijąca substancją uderzył nozdrza Petera, a w miejscach gdzie dotknęły go części ciała pani Smith poczuł przeszywający ból, jakby coś wżerało mu się w skórę.  Nie trwało to długo. Peter zemdlał.


- Peter musisz się ocknąć. Wstawaj, bo ona cię dopadnie. Uciekaj!
Tylko to usłyszał, gdy na chwilę udało mu się odzyskać przytomność. Zamglonym wzrokiem rozejrzał się wokół siebie, jednak to, co zobaczył sprawiło, iż natychmiast je zamknął. Tyle krwi.
Znów odurzył go mdlący zapach rozkładającego się ciała. Nie wytrzymał, tylko przewrócił się na brzuch i wyrzucił z siebie całą zawartość żołądka. Otarł dłonią usta, po czym spróbował się podnieść do góry. Na próżno. Znów osunął się na podłogę zbyt zmęczony by cokolwiek zrobić. Czuł się coraz słabszy z każdą sekundą. Nie wiedział, co się stało. Nie wiedział, co się stanie.
Ostatni raz zmusił się do uchylenia powiek. Widział ją, tym razem jednak inną odmienioną. Nie chciała go zabić, o nie. Jej zielone oczy wpatrywały się w niego z troską. Wszędzie by je poznał, takie ciepłe i kochające. Jedyne, co się w niej zmieniło to włosy, już nie fioletowe, a kruczoczarne ścięte do ramion, idealnie podkreślające jej ostre rysy, uwydatniające mocno zarysowane kości policzkowe i te kocie oczy. Jej oczy.
- Ari..Aria..Arianna- wymruczał, po czym znów osunął się w ciemność niezdolny do dłuższej walki. Był słaby jak nigdy


No i jest taki jest. Dziwny, zagmatwany i nie składny ale jest. Komentujcie, hejtujcie, ukochajcie, nakrzyczcie ale mimo wszystko wyrażajcie swoją opinię.

4 komentarze:

  1. O matko! Jak zobaczyłam tutaj nowy rozdział, to najpierw prawie zemdlałam z wrażenia, a później ze szczęścia!
    Rozdział ciekawy, szczególnie ta końcówka - taka niespodziewana. Podobał mi się bardzo, chociaż mam jedną małą uwagę. Nie za bardzo wiem, co oznacza "spoglądać w przestrzeń między sobą". Nie wiem jak Tristanowi udało się to zrobić, ale gratuluję mu ;D
    No, to tyle ode mnie. Czekam na następny!
    Pozdrawiam,
    Filialia (dawniej Linexi)

    OdpowiedzUsuń
  2. No nie powiem rozdział intrygujący. Zrobiłaś tu niezły bajzel i jestem ciekawa jak go posprzątasz. A ta pani psycholog...kurcze kojaży mi z takim Aniołkiem Charliego w złej wersji, nie wiem dlaczego, ale żeby zacząć dobierać się do ucznia? Za grosz taktu. Powinni ją zwolnić, gdyby mogli po z tego co zrozumiałam zmieniła się w paćkę. No nic. Mam nadzieję,że nie opuścisz nas na tak długi okres czasu i napiszesz coś szybko.
    Pozdrawiam
    Nadal wierna czytelniczka Sasa

    OdpowiedzUsuń
  3. Wchodzę i widzę nowy rozdział! Co prawda znalazłam tego bloga dość nie dawno (bodaj - w listopadzie),ale od razu mnie zaintrygował :) Naprawdę ciekawy rozdział :D Mam nadzieję, że pojawi się ich więcej :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Aaaaa dlaczego nie ma więcej? :( Błaaaagam :( Zakochałam się w tym blogu, czytając rozdziały czułam się jak podczas czytania jakiejś super książki fantasy z romansem. Dlaczego dopiero teraz trafiłam na tego bloga? Przez najbliższy miesiąc będę myśleć o tym, co się stanie dalej, a tutaj nic dalej nie ma... Szkoda.. Wszystkie rozdziały były genialne i nie mogłam się oderwać, cudowny blog :)

    OdpowiedzUsuń